Zapomniani żołnierze Niepodległej
Nota o książce
W swej najnowszej książce Andrzej Solak przedstawia fascynującą i znakomicie udokumentowaną opowieść o tysiącach polskich żołnierzy, którzy nadziei na wyzwolenie postanowili szukać nie jak Piłsudski u boku państw centralnych, lecz walcząc ramię w ramię z państwami ententy na terenie Rosji. Historia sprawiła, że to oni jako pierwsi musieli stanąć w obronie wartości świata zachodniego, którym zagroziła nowa wizja ładu społecznego forsowana przez bolszewików.
Czyny orężne Formacji Wschodnich okrywa dziś mrok niepamięci. A przecież tym nieszczęsnym tułaczom zmierzającym w rodzinne strony krętymi, ciernistymi szlakami z odległych krain – z Kaukazu, Kubania, Murmania czy Sybiru – chodziło tylko o Polskę. O orzełka na czapce, o sztandar zasłaniany w boju własną piersią. O parę słów w ojczystym języku wyrytych na brzozowym krzyżu, wkopanym w żołnierską mogiłę. Nie myśleli o karierze, o bogactwach i zaszczytach. Wypełnili swój obowiązek, po czym usunęli się w cień.26 lutego 1919 roku na posiedzeniu Sejmu Ustawodawczego w Warszawie marszałek Wojciech Trąmpczyński zdał posłom relację ze swego spotkania z przedstawicielami sztabu byłego I Korpusu Polskiego w Rosji, słynnymi dowborczykami. Weterani przekazali na ręce marszałka dar dla odrodzonego państwa polskiego – kwity depozytowe na olbrzymią sumę w gotówce, złocie i srebrze, ongiś zdobytych w Rosji, a następnie przewiezionych w tajemnicy do wciąż okupowanego przez Niemców Królestwa Polskiego. Marszałek Trąmpczyński podziękował kombatantom za ów dar, a składając posłom sprawozdanie, zakończył je uwagą: „Generał Dowbor-Muśnicki i jego dzielni towarzysze nadmienili, że nie ma tak ciężkich i przykrych chwil dla narodu, gdzie by się nie mogło czegoś pożytecznego zdziałać dla Ojczyzny, chyba że się utraci wiarę w jej nieśmiertelność”. (Fragment książki)